
Witaminowy szocik – Rokitnik w koktailu.
Rokitnik zwyczajny.
Zastanawiasz się jak dostarczyć sobie dzienną dawkę witamin i minerałów prosto ze świeżych, dzikich owoców? Zjadać je na surowo? Może suszyć, mielić i jeść w formie proszku? Albo ugotować na kompot?
Każda z tych opcji jest spoko i na pewno korzystnie wpływa na zdrowie ale ja należę do osób wygodnych i lubię proste rozwiązania. Dlatego często przygotowuję sobie prosty koktajl z dzikich owoców!
Zawsze na jesień zaopatruję się z spore ilości owoców dzikiej róży, rokitnika, tarniny, czeremchy i innych pyszności. Zwykle nie chce mi się przerabiać kilogramów owoców na raz, dlatego mrożę je na czas zimy i korzystam w miarę potrzeby.
Najlepszym do mrożenia jest Rokitnik zwyczajny, który bez przemrożenia bardzo trudno odczepić od gałązek (stąd nazwa – oblepicha). Rokitnik jest moim ulubionym owocem do przygotowywania koktajlu, który czasem nazywam witaminowym szocikiem codziennym.
Jego przygotowanie jest dziecinnie proste:
Jeśli w końcu uda Ci się odczepić rokitnik od gałęzi, umieść dwie – trzy garści owoców w blenderze, dodaj szklankę wody i zblenduj. Kiedy wszystko się upłynni możesz śmiało pić koktajl lub dodać do smaku miodu. Sok z rokitnika jest bardzo kwaśny i wręcz cierpki! Jeśli masz super sprzęt może uda Ci się także zmiksować pestki pełne cennego oleju. Nie warto koktajlu przecierać przez sitko bo cały owoc wraz z małymi pestkami jest po prostu bombą super-związków.
Taki koktajl możesz pić codziennie, nawet jego niewielka ilość (szocik 50 ml) jest zbawienna dla całego ciała. Wspiera trawienie, wymiata wolne rodniki, uszczelnia naczynia krwionośne, odmładza i zapewnia całą gamę witamin (zwłaszcza C).
Jeśli zmielisz pestki dostarczysz sobie także porcję fitosteroli i nienasyconych kwasów tłuszczowych. O tym jak cennym surowcem jest rokitnik pisałam na blogu tutaj.
W podobny sposób przygotowuje zwykle przecier z Dzikiej róży, który trzeba przetrzeć przez sito aby pozbyć się pestek (także cennych ale bardzo trudnych do zmielenia na moim sprzęcie).
Autorka: Sara – jestem miejską zielarka, szukam cennych chwastów na osiedlu, w centrum miasta, a czasem zapuszczam się dzicz. Szabruję opuszczone sady i podmiejskie ogrody. Lubię grzebać w ziemi, szamotać się między pokrzywami, wspinać na drzewa i szukać wiatru w polu. Kocham pyłek kwiatowy na twarzy, zapach bagna i rechot żab. Zapraszam na mojego bloga – www.dobreziele.com